Jeszcze kilkanaście lat temu powiedzielibyśmy, że żadna. Po Izabelli Scorupco, która partnerowała samemu Jamesowi Bondowi, nie mieliśmy prawie żadnego rodaka, który występowałby w anglojęzycznym kinie wysokobudżetowym. A jeśli już mieliśmy kogoś to były to epizodyczne role, jak ta Jerzego Skolimowskiego w pierwszej części Avengers.
Wyjątkiem tamtych czasów może być Olek Krupa. Człowiek, któremu w scenach towarzyszyli między innymi: Rosario Dawson, Janelle Monáe, Colin Firth, Patricia Clarkson, Nikolaj Coster-Waldau czy nawet Edward Norton. Zagrał on także u braci Coen! I to dwa razy! W Polsce jednak nie jest on zbytnio popularny. Jest to spowodowane pewnie brakiem jakichkolwiek występów w naszym rodowitym kinie. Chociaż nie oszukujmy się, w Stanach też grał zazwyczaj epizodyczne role i to najczęściej Rosjan. Mimo to, jego wysokobudżetowa filmografia robi piorunujące wrażenie. Zagrał on między innymi w filmach takich jak: „Szybcy i wściekli 8”, „Tajne przez poufne”, „Ukryte działania”, „Salt” czy „X-Men: Pierwsza klasa”. Jednak nie oszukujmy się, jego szanse na zaistnienie w Hollywood oscylują wokół marnych paru procent i wątpię, że możemy uznawać jego imię i nazwisko za odpowiedź na tytułowe pytanie, ale bardziej jako ciekawostkę.
Pełnoprawnym kandydatem jest natomiast Marcin Dorociński. Udana i ciekawa rola w „Gambicie Królowej” otworzyła mu przeróżne drzwi, z których obecnie korzysta. Praktycznie nie odstawał on poziomem od tego, który prezentowała Anya Taylor-Joy. Pojawił się on także w drugim sezonie serialu „Wikingowie: Walhalla”. W Netflixowej produkcji zagrał wielkiego księcia Rusi Kijowskiej – Jarosława Mądrego. Fani, szczególnie ci Polscy, bardzo cenią sobie ten serialowy występ. W tym miesiącu do kin wejdzie natomiast film „Mission: Impossible – Dead Reckoning – Part One”. Jednak jak już wiemy, rola Dorocińskiego nie jest tam duża. Gra Rosjanina, ale co ważne jego występ jest mówiony, a sam Marcin powróci do grania tej samej postaci w kontynuacji „Mission: Impossible – Dead Reckoning – Part Two”. Wpływ na to, czy będzie miał on szanse na zaistnienie w Hollywoodzie będzie zależny właśnie od dwóch kolejnych filmów z Tomem Cruisem, gdyż o innych zagranicznych projektach z jego udziałem na razie naprawdę mało wiemy.
Nie wiemy natomiast kompletnie nic o zagranicznych projektach Tomasza Kota. Pamiętamy multum plotek castingowych, które opiewały wokół jego osoby tuż po olbrzymim sukcesie „Zimnej Wojny”. Mieliśmy widzieć Tomasza Kota jako przeciwnika Jamesa Bonda w filmie „Nie czas umierać”. Zastąpił go najprawdopodobniej Rami Malek, gdyż jak mówią plotki, Daniel Craig stwierdził, że Polak jest zbyt wysoki. Mieliśmy widzieć Tomasza Kota w „Eternals”, filmie wchodzącym w skład olbrzymiego uniwersum Marvela. Szczerze mówiąc, nawet nie wiem kogo mógłby tam zagrać. Nie pasuje zbytnio do żadnej z głównych ról, no może z wyjątkiem Druiga, którego ostatecznie zagrał Barry Keoghan. Niestety żadna z tych plotek się nie ziściła, a dzisiaj jedynym zapowiedzianym wysokobudżetowym projektem z Tomaszem Kotem jest seria filmów o Panu Kleksie, w których będzie grał główną rolę. Wysokobudżetowy – tylko na polskie realia. W Stanach czy na Wyspach takie pieniądze nie zrobiłyby wrażenia na nikim.
W dużo lepszej sytuacji jest filmowa partnerka Tomasza – Joanna Kulig. We dwoje zwojowali serduszka światowej publiki poprzez „Zimną Wojnę”. Nie musiała ona wcale długo czekać na potencjalną rolę, która wybije ją na szczyt. Po dwóch latach od premiery dzieła Pawlikowskiego wystąpiła u samego Damiena Chazella – jednego z najbardziej perspektywicznych twórców w Hollywood. Reżysera takich filmów jak „Whiplash”, „La La Land” czy „Babilon”. Niestety serial „The Eddy” nie odbił się szerokim echem. A jakościowo nie stał on na najwyższym poziomie. Małe rzeczy, które nie odnosiły większego sukcesu stały się jej domem. Wystąpiła w serialu „Hanna” dla Prime Video, produkcji o której totalnie nikt nie słyszał. Wystąpiła także we francuskim filmie „Kompromat”, który nawet nie był dystrybuowany w polskich kinach. Jednak przed nią premiera dwóch naprawdę potencjalnie udanych projektów. Jednym z nich jest amerykańska komedia romantyczna z Peterem Dinklage, Anne Hathaway i Marisą Tomei. Co ciekawe, reżyserką „She Came to Me” jest Rebecca Miller, prywatnie małżonka Daniela Day-Lewisa. Druga rzecz, w której udział będzie brała Joanna Kulig nosi tytuł „Masters of the Air”. Miniserial wojenny w świecie „Kompanii Braci” oraz „Pacyfiku”. W produkcji tej wystąpią między innymi Austin Butler, Callum Turner i człowiek, który odebrał rolę Tomasza Kota w „Eternals” – Barry Keoghan. Polka pewnie dostanie w miniserialu mniejszą rolę niż w „Masters of the Air”, przez co to ten film okazać się może punktem zwrotnym w jej karierze.
Na koniec zostawiłem kogoś, kto spośród naszych rodaków ma według mnie, największe szanse na sukces w Hollywood. Osoba ta to oczywiście – Piotr Adamczyk. Polak po swoim występie w „Hawkeye'u” wbił się w bardzo ciekawe serialowe środowisko. Sam jego występ w MCU był na pewno bardzo barwny, przemycał on do serialu wiele polskich „akcentów”, takich jak np. śpiewanie polskich kolęd, czy pytanie Jeremiego Rennera w naszym ojczystym języku czy „rozumie”. Postać Adamczyka w MCU jest w miejscu, które daje duże pole manewru i razem z Tracksuit Mafią bez problemu może pojawiać się w innych produkcjach o ulicznych bohaterach. Dostał on także możliwość zagrania głównego złoczyńcy w serialu „Nocne Niebo” stworzonego przez Prime Video. Wystąpił tam razem z takimi wielkimi gwiazdami jak Sissy Spacek i J. K. Simmons. Adamczyk zagrał naprawdę świetnie, doskonale wcielając się w lekko karykaturalną postać. Według mnie, z wyżej wymienionej czwórki, jest obecnie najbardziej rozpoznawalnym Polakiem w Hollywoodzie.
Nam, obywatelom tego pięknego kraju Europy Środkowej, zostaje tylko czekać. Kandydatów do zaistnienia w Hollywood mamy paru. Nie tylko tych wyżej wymienionych. Maciej Musiał zagrał w „Wiedźminie” dla Netflixa, a Kasia Smutniak pracowała między innymi u Sorrentino i występowała w wielu innych włoskich filmach. Może okaże się, że znienacka wyskoczy jeszcze inny aktor bądź aktorka i szturmem podbije anglojęzyczny przemysł filmowy. Piszę aktor, bądź aktorka, ponieważ reżyserów czy operatorów kamery już mamy w Hollywood wielkich, ale to temat na inny artykuł.