Dennis Villeneuve, przy promocji drugiej części “Diuny”, zanegował olbrzymie znaczenie dialogów w filmach. Według Kanadyjczyka, kino to przede wszystkim medium wizualne. Widzom, powinno się historię pokazywać, a nie ją opowiadać. Te odważne słowa reżysera spotkały się głównie z kontrującą je opinią. Kontrujące jest tu także podejście wielu twórców, którzy to dopieszczają dialogi w swoich filmach do perfekcji, a scenariusz jest dla nich jednym z ważniejszych punktów opowieści.
Richard Linklater stworzył kompletną trylogię, opartą na słowach. Postacie w niej, właściwie tylko ze sobą rozmawiają. Nie ma tutaj żadnej akcji, czy wielkich plot twistów. Jest rozmowa. Rozmowa dwojga ludzi, którym na sobie zależy. Rozmowa, która ich rozwija, uczy czy rani.
Przed Wschodem Słońca
Obcy sobie bohaterowie poznają się w pociągu, gdzieś w okolicach Wiednia. Krótka, przypadkowa pogawędka umila im czas i wzbudza w nich chęć poznania się bliżej. Postanawiają więc spontaniczne rzucić wszystko i toczyć rozmowę, rozmowę, która skończy się dopiero Przed Wschodem Słońca kiedy to będą musieli wsiąść do dwóch innych pociągów. I tak maszerują przez Wiedeń, rozmawiając. Czują się ze sobą znakomicie. Nie boją się otwierać na nowe wątki, nie mają także tematów tabu. Ich relacja rozrasta się z każdym kolejnym wypowiedzianym zdaniem. Zaczynają się rozumieć, są bliżej siebie. Zaczynają łapać swoje poczucie humoru, zaczynają czuć coraz to silniejsze uczucia. Właściwe czemu to działa, kiedy nie dzieje się tu nic oprócz rozmowy? Jest to na pewno zasługa wybitnego scenariusza, który porusza oraz potrafi trafić w najbardziej czułe punkty. Scenariusza, który jest tak bardzo bliski, że każdy może się w nim bez problemu odnaleźć. Słowa znaczą w tej opowieści najwięcej, nie uciekają na wietrze. Mają olbrzymią moc. Padają zdania żartobliwe, naiwne, urocze, intymne czy filozoficzne. Zdania, które poważnie traktują błahe sprawy, a kolejne bagatelizują rzeczy ważne. Drugi powód, dla którego to działa to bohaterowie — Céline i Jesse to postacie, w które łatwo uwierzyć i polubić. Szczególnie wtedy kiedy jest się w podobnym do nich wieku. Ich motywacje, marzenia, plany na przyszłość i pragnienia brzmią przerażająco znajomo. Łatwo znaleźć w jednej z postaci, (w zależności od płci) cząstkę siebie, a w drugiej szukać kogoś, kto jest nam bliski, lub kogoś, kogo chcielibyśmy mieć blisko siebie. Ethan Hawke i Julie Delpy są tu młodzi, odważni, trochę naiwni, mający cały świat oraz kariery przed sobą i tacy sami są ich bohaterowie. Ich relacja jednak urywa się nad rankiem wraz z odjeżdżającym ze stacji pociągiem.
Przed Zachodem Słońca
Powracają jednak do siebie po 9 latach, kiedy to marzenia Jessego o wydaniu książki, stały się faktem. Promuje on swoje dzieło w mieście Céline — Paryżu. Co ciekawe, okazuje się, że książka ta jest właściwie o niej i ich wiedeńskiej przygodzie. Kobieta przychodzi na spotkanie i oboje znów mogą rozmawiać. Czas, który mają do dyspozycji, skończy się Przed Zachodem Słońca, kiedy to Jesse będzie musiał wsiąść w kolejny samolot. Nasuwa się tu pytanie, czy jeśli druga część to znów tylko rozmowy, to co właściwie ją wyróżnia? Odpowiedź jest prosta — upływ czasu. Bohaterowie mają bogatszy bagaż doświadczeń wypełniony o dekadę więcej. Ich życia nie są już tak beztroskie jak wtedy, gdy spędzili razem noc w Wiedniu. Mają masę obowiązków i odpowiedzialności. Céline i Jesse mają rodziny, jednak nie mają siebie nawzajem. Przez niemal dekadę, mimo prób, nie udaje im się odnaleźć, a życie toczy się dalej. Co ciekawe, oboje mówią o tym, że ciągle o sobie pamiętają, mimo tego, że żyją właściwie z kimś innym. Przerażająca wizja, która wcale nie jest nierealna. Bohaterowie nie są już nastolatkami, co za tym idzie, ich problemy także są dojrzalsze.
Przed Północą
Trylogie kompletuje Przed Północą. Céline i Jesse są tutaj spełnieni, w końcu nie spotykają się tylko na jeden dzień, ale jasno powiedziane jest, że są już razem od kilku lat. Paryski wieczór sprzed dekady na nowo obudził w nich uczucia, uczucia, które nie wygasły, a rozmowa w stolicy Francji pozwoliła im znów zabłysnąć. Oboje przeszli dużo, wychowują razem córki, ale co najważniejsze w końcu mają siebie. Pierwsza połowa pokazała ich Greckie życie, sielankowy klimat i święty spokój. Druga połowa to natomiast jazda bez trzymanki, bohaterowie skaczą sobie do gardeł, walczą werbalnie. Oglądając ją, byłem autentycznie zaniepokojony o przyszłość tej dwójki. Czułem ogromne przywiązanie i chciałem dla nich jak najlepiej. To pokazuje, jak świetny scenariusz dostaliśmy; budował on tę relację na mocnych fundamentach postawionych 20 lat wcześniej, uwypuklał ją i tworzył bardziej wiarygodną z każdym kolejnym wypowiedzianym zdaniem. Końcowa część trylogii, podobnie jak bohaterowie, jest najdojrzalsza.
Imponuje fakt, że te filmy były kręcone co 10 lat, przez co nie tylko poziom doświadczenia postaci, pozwala nam ujrzeć upływ czasu. Ethan Hawke i Julie Delpy byli na planie tych filmów w trzech różnych dekadach. Z części na część, bohaterom przybierało coraz to więcej zmarszczek na twarzy i zmniejszała się gęstość włosów na głowie. Dwójka głównych aktorów, odegrała swoje role idealnie, oni starzeli się wraz ze swoimi postaciami. Dużo też mówi się o tym, jaką solidną i silną relację ci aktorzy zbudowali między sobą.
Linklater stworzył dzieło kompletne. Osobiście uważam, że to najlepsza trylogia, jaką dane mi było oglądać. Autentycznie ekscytuje mnie fakt, że będę mógł wrócić do tych filmów za 5/10 lat i odkryć je na nowo. Moje nowe doświadczenia będą swoistym kompasem prowadzącym przez tę historię kolejny i kolejny raz. Te filmy to życie, życie w pigułce.
Ciekawe i dość intrygujące jest to, że pierwsza część to właściwie autobiografia reżysera. Spotkał on pewną kobietę — Amy Lehrhaupt, w sklepie z zabawkami w Filadelfii. Spędził z nią jedną noc którą poświęcili na rozmowę, po czym nigdy więcej się nie spotkali. “Chciałem zrobić o tym film. Film o tym uczuciu” - powiedział twórca. Linklater napisał Jessego i Céline wzorując się na sobie i na Amy. Nie bez powodu Jesse, podobnie jak scenarzysta i reżyser, jest pisarzem. Richard Linklater bardzo liczył, że jego jednodniowa miłość pojawi się na premierze filmu. Niestety po czasie, dotarły do niego tragiczne informacje. Amy zginęła w tragicznym wypadku na parę miesięcy przed premierą pierwszego filmu. Druga i trzecia część to swoisty hołd dla jej osoby i urealnienie marzeń i pragnień Linklatera. Na premierę dzieła Jessego o Céline, ta pojawiła się na wydarzeniu. Na premierę dzieła Richarda o Amy, tej zabrakło…
Oprócz swoistej jakościowej wartości film zakulisowo mówi nam o tym, jaką moc ma sztuka i kultura. Nie ma w nich rzeczy niemożliwych, działają one jak ucieczka od rzeczywistości, w to co lepsze i piękniejsze, w to co nieosiągalne, nierealne i magiczne.