Tekst zawiera spoilery do filmu "Barry Lyndon"
“Barry Lyndon” to ósmy film pełnometrażowy w reżyserii Stanleya Kubricka. W momencie tworzenia “Barrego Lyndona”, Kubrick ma już za sobą swoje najbardziej imponujące dzieło - “2001: Odyseja kosmiczna”. Posiada doświadczenie i niepodważalnym jest fakt, że przykłada niesamowitą uwagę do najmniejszych szczegółów. W “Odysei” zachwycają szczegóły: malutkie śrubki ogromnych satelit, detale wystroju pomieszczeń, kostiumy astronautów. To samo tyczy się “Lyndona” - guziki żakietów, wstążki, fikuśne ozdoby arystokracji, złote ramy obrazów, drewniane wykończenia muszkietów i świece, które są szczególnym elementem. Cechą charakterystyczną “Barrego Lyndona” jest bowiem ekstensywne użycie naturalnego światła. Wiele scen zupełnie rezygnuje z pomocy elektrycznego oświetlenia, polegając wyłącznie na słońcu, ogniu i świecach.
Takie specyficzne oświetlenie wymaga specyficznego sprzętu. Nie jest przecież standardową praktyką oświetlać plan wyłącznie świecami. Kubrick korzystał z obiektywów dostosowanych pod jego potrzeby. Kiedy konieczne było użycie lamp, Kubrick wciąż dopilnował, aby film zachował swoją obrazową estetykę. Nacisk na naturalne światło nie jest tylko wybrykiem ambitnego reżysera, ale elementem składowym całej formy stylistycznej filmu. Forma uzupełnia treść i jednoczy się z nią. W filmie pełno ujęć przypominających obrazy z epoki.
Z jednej strony taki zabieg oczywiście stwarza odpowiedni nastrój. Akcja filmu dzieje się w konkretnym czasie, nic dziwnego zatem, że film imituje sztukę z tamtego okresu, ale czy gdyby chodziło tylko o czystą estetykę, to rzeczywiście warto przechodzić przez wszystkie komplikacje wynikające z obrania takiej ścieżki? Jeżeli spojrzymy na osiemnastowieczne malowidła, to ujrzymy przytłaczającą ilość obrazów przedstawiających arystokrację siedzącą na zdobionych krzesłach, przy zdobionych stołach, w swoich zdobionych płaszczach. Nic w tym dziwnego, to oni w końcu mieli środki, aby wynajmować artystów i zlecać im tworzenie tych dzieł. “Barry Lyndon” od samego początku używa tej samej stylizacji. Przez cały czas trwania filmu konsekwentnie patrzymy na ujęcia przypominające obraz. Jest to element niezmienny. Jest to charakter Barrego Lyndona. Charakter zarówno filmu jak i samego bohatera.
W pierwszych scenach oglądamy jak Barry, bez skutku, próbuje się związać ze swoją kuzynką Norą. Przeszkodą jest kapitan Quin. Rozpacz i gniew Barrego prowokują go do wyzwania Quina na pojedynek, który kończy się śmiercią kapitana. Lata później w życiu Barrego pojawia się Lady Lyndon - żona bogatego, ale również starego i schorowanego arystokraty. W krótkiej scenie pierwszego spotkania Barrego i Lady Lyndon, dwójka wymienia się spojrzeniami. Ich dialog jest pozbawiony słów. Cała konwersacja odbywa się w ich oczach. To romantyczna scena, ale również ukazująca powierzchowność ich relacji. Bazując wyłącznie na spojrzeniu, dwójka bohaterów widzi tylko otoczkę. Lady Lyndon czuje zauroczenie. Barry natomiast, widzi okazję. Jego pierwsza miłość - Nora - była tym samym - okazją. Barry nie szuka miłości, szuka władzy. Nie jest to oczywiste od początku, ale patrząc jak rozwija się jego związek z Lady Lyndon, którą poślubia, jego prawdziwe motywacje stają się coraz bardziej klarowne. Fantazja siły sterowała nim od początku, to jego niezmienna cecha. Droga bohatera w tym filmie nie polega na jego przemianie - zmienia się jedynie otoczenie. Gdy Barry zaczyna otaczać się burżuazją, wychodzi na jaw jego rzeczywiste oblicze. Oblicze prawdziwie arystokrackie, utytułowane. Wywyższanie się, patrzenie na innych z góry i ciągły pościg za statusem, to przecież typowe cechy tej społeczności.
Należy jeszcze wspomnieć o synu Lady Lyndon - Lordzie Bullingdonie. Zajmuje on szczególne miejsce w całej tej układance, bowiem jest odbiciem Barrego. W oczach młodego Bullingdona, Barry jest tym, kim był kapitan Quin dla Barrego. Quin odbiera Barremu coś, co chciałby mieć na wyłączność - jego ukochaną Norę. Barry odbiera Bullingdonowi jego matkę. Obydwaj są przekonani, że ukochana im osoba została zahipnotyzowana przez despotę, który tylko wyrządza jej krzywdę. Różnica między tą dwójką jest taka, że Bullingdon ma rację - Barry jest zaborczy, żona jest dla niego narzędziem, sam jest wobec niej niewierny. Samolubność Barrego dawała się we znaki już w relacji z Norą, która sama postanowiła związać się z kapitanem Quinem, ale Barry nie mógł tego znieść, więc sięgnął po jedyne rozwiązanie jakie widział - przemoc. Zabójstwo Quina daje mu krótkotrwałą satysfakcję, ale zmusza go do ucieczki. Jego próba zachowania swojej wolności zaprowadza go do wojska. Kubrick ma bardzo stanowczy stosunek do wojska. Pokazał go w “Ścieżkach chwały”, “Doktorze Strangelove” i “Pełnym Magazynku”. Pokazuje go również w “Barrym Lyndonie”. Wojsko to antyteza wolności i indywidualizmu. Zupełnie jak Barry, wojsko nic nie daje, a tylko odbiera. Nic dziwnego zatem, że Barry odnajduje się w środowisku militarnym. Znów może odczuć satysfakcję wynikającą z aktu morderstwa swojego wroga.
Z pola bitwy Barry trafia do szlachty. Zgodnie ze szlacheckim obyczajem dba tylko o siebie i za wszelką cenę stara się dotrzeć na szczyt. Im wyższy status, tym większa jego arogancja. Dopiero w momencie, gdy staje się ojcem czuje, że ma o kogo się troszczyć. Malutka kopia jego samego w postaci jego syna. Całą miłość jaką ma w sercu daje dziecku, nie zostawia ani grama dla kogokolwiek innego. Jego żona jest nieszczęśliwa. Bullingdon go nienawidzi. Jego matka pracuje jako jego księgowa, zadowala się przyjemnościami arystokrackiego życia i nie przejmuje się emocjonalną nieobecnością syna. Barry jest zamknięty w swojej własnej głowie bardziej niż kiedykolwiek.
Aby dopełnić równoległe ścieżki Barrego i Bullingdona, musi dojść do potyczki. Najpierw Barry rzuca się na młodego lorda, kolejny raz stosując przemoc w chwili słabości. Potem nastaje sam pojedynek. Po nietrafionym strzale Bullingdona, Barry celowo strzela w ziemię. Pojawia się pytanie: czy jego decyzja wynika z honoru, czy z arogancji? Otóż z obydwu na raz. Ego Lyndona jest w tej chwili w swoim apogeum. Barry lekceważy Bullingdona, tak jak zawsze go lekceważył. Jego honor pochodzi bezpośrednio z arogancji, bo nie może pochodzić z żadnego innego źródła. Arogancja ukształtowała całe życie Barrego i teraz przez nią stracił nogę.
Piękno ujęć, scenografii, krajobrazów, kostiumów i ścieżki zdjęciowej to skorupa, kokon wewnątrz którego znajduje się zgniły rdzeń zepsutego człowieka, ślepego na swoje zepsucie. Za cieszącymi oko widokami, wykwintnym językiem, obecnością niemal bajkowego narratora, obietnicą namiętnych romansów i ekscytującymi przygodami, chowa się brudny realizm Barrego Lyndona.