Tekst zawiera spoilery do książki "Dzieci Húrina" autorstwa J. R. R. Tolkiena
Nie ulega wątpliwości, że wielu fanów Tolkienowskich kreacji swoją przygodą lub wiedzą nie wykracza poza "Władcę Pierścieni" Petera Jacksona, a o rozległości historii Śródziemia najczęściej wie tylko tyle, że wydarzenia przedstawione w filmowej adaptacji XX-sto wiecznego dzieła mają swoje miejsce w trzeciej erze owego świata. To jednak wydarzenia ery pierwszej, czyli Dawnych Dni, oraz drugiej, nazywanej przez Tolkiena Mroczną Epoką, nadają kształt temu, co widzimy na ekranach telewizorów w znanej trylogii.
Tolkienowi za życia nie udało się niestety dokończyć wszystkich prac i osiągnąć szczytu swojej literackiej, przeze mnie uznawanej za bezgraniczną, ambicji. Wiele dzieł pozostawił w formie notatek, a informacje o stworzonym świecie w brudnopisach. Pałeczkę po ojcu przejął syn J.R.R. Tolkiena, Christopher, który z życzenia ojca stał się opiekunem jego spuścizny literackiej. Syn wielkiego pisarza nie poprzestał jedynie na opiece nad prawami do dzieł ojca i ich udostępnianiu, zajął się on także dokończeniem kilku produkcji ojca. Największą jego pracą było skompletowanie, uporządkowanie i zredagowanie "Silmarillionu", który do dziś pozostaje najobszerniejszą skarbnicą wiedzy o pierwszej erze Śródziemia. To w Silmarillionie właśnie po raz pierwszy mamy wgląd do zredagowanej przez Christophera, lecz skróconej historii Túrina Turambara, o którego postaci i losach chciałbym trochę opowiedzieć.
Historia sławnego wojownika znajduje swoje definitywne rozwinięcie dopiero w 2007 roku za sprawą Christophera, który przekształcając i dokańczając aliteracyjny poemat ojca, będący jedynie pierwowzorem całości historii i jednocześnie najdłuższym dziełem Tolkiena w tym charakterze literackim, wydał na świat książkę pod tytułem "Dzieci Húrina".
Postać Túrina wyróżnia się z tłumu wielkich bohaterów Śródziemia na pewno tym, że szczęśliwe chwile mógł on policzyć na palcach jednej ręki. Całe jego życie przysłaniała chmura Morgotha, Pana Ciemności. Pisemna analiza całości historii byłaby zbyt obszerna, dlatego skupię się na ogóle postaci Pana Losu, a opowieść poprowadzę schematycznie, rozdział po rozdziale.
Túrin, który od wczesnego dzieciństwa cechował się ciemnymi włosami i usposobieniem, nie cieszył się taką miłością ludu jak jego młodsza siostra Urwena, nazywana przez okolicznych mieszkańców Lalaith, czyli Śmiech. Między rodzeństwem było jednak wiele miłości - pięcioletni Túrin starał się stać na straży o dwa lata młodszej siostry, był wrażliwy i spędzał z nią dużo czasu, gdy ich ojciec Húrin strzegł wschodnich granic w służbie Fingona. Pierwsza tragedia życia chłopca miała miejsce w okolicach szóstego roku życia, kiedy zaraza, tak zwany Zły Dech, zesłany przez Morgotha nad ziemie ich domu Dor-lóminu uśmierciła Urwenę, a sam młodzieniec ciężko chorował. Miał on wówczas jednego przyjaciela któremu mógł się żalić i dzielić smutkami, Sadora, zwanego też Labadal, czyli Kuśtykający (przez incydent z toporem).
Cztery lata po śmierci Urweny, Húrin wyprawił się wraz z wojskiem na Bitwę Nieprzeliczonych Łez, Nirnaeth Arnoediad, w której zginął Fingon a sam ojciec Lalaith został pojmany i odprowadzony przed oblicze Morgotha, gdzie jako więzień spędził następnych dwadzieścia osiem lat. Matka Túrina, Morwena, była brzemienna z trzecim dzieckiem, po bitwie nie wiodło jej się jednak dobrze, osamotniona zmagała się z opieką nad synem, własną ciążą i nadciągającymi hordami Easterlingów, którzy wzięli okoliczny lud w niewolę. Przerażona, że jej mały syn, którego do tej pory ukrywała zostanie wzięty w niewolę, Ciężarna matka zdecydowała się wyprawić go króla Doriathu, Thingola. Kraj jego był ukryty pod magiczną barierą i do ostatniego momentu opierał się potędze Morgotha, dlatego dla Morweny logicznym było, że jej potomek znajdzie tam bezpieczeństwo. Niedługo po wyruszeniu Túrina w drogę, na świat przyszła jego siostra, Niënor, co znaczy Żałoba. Zimą, przeprawiając się przez las Brethil, zagubiony chłopak natrafił na dumnego, lecz przyjaznego elfa Belega, zwanego Mistrzem Łuku, który od samego początku z sympatią patrzył na chłopaka, odznaczającego się w wieku dziesięciu lat mocną budową, piękną urodą matki i spojrzeniem ojca - dumnym i przenikliwym. Młody dziedzic Dor-lóminu podczas swojej wędrówki podjął ambicję zostania rycerzem króla Thingola, by móc pomścić ojca, który jak sądził nie żyje, o czym też zakomunikował Belegowi. Elf postanowił zostać przewodnikiem syna Húrina w drodze do Doriathu. Już wówczas Beleg dostrzegał w Túrinie wielką dumę i przewidywał, że dokona on wielkich czynów, bał się jednak, że chęć zemsty przysłoni chłopakowi prawdziwy cel, jakim pierwotnie było dbanie o rodzinę i dobre nazwisko rodu.
Dotarli w końcu przed oblicze Thingola, który przyjął młokosa do swojego grodu i uznał oficjalnie za przybranego syna, mając na uwadze wielkie zasługi Húrina w wielu bitwach. Wysłał wtedy król Doriathu posłańców do Morweny, która została w Dor-lóminie, mieli oni nakłonić ją do ucieczki z niewoli i dołączenia do syna, ta jednak przekazała służącym Thingola, że przez dumę, przywiązanie do rodzinnej ziemi i opiekę nad niemowlęciem nie podejmie się ryzykownej przeprawy do ukrytego kraju. Wysłannicy wrócili więc do króla z niczym, a Túrinowi nie dane było poznać siostry. Jego serce ogarnął wówczas smutek.
Dziewięć niecierpliwych lat mieszkał i dorastał utalentowany szermierz w Doriacie, a jedynymi momentami szczęścia były dla niego te, kiedy dostawał wieści od matki, do której co jakiś czas wysyłał tajnych posłańców Thingol. W wieku osiemnastu lat chłopak przestał otrzymywać wiadomości, co powoli wykańczało go przez wielką niepewność o losy Morweny i Niënor. Osiągając dorosłość młodzieniec wzrostem przewyższał nawet elfów z Doriathu. Był silnej i potężnej budowy, cieszył się wielkim poszanowaniem wśród dworzan oraz także króla, któremu imponował dojrzałością i powagą. Cały czas odwiedzał Túrina Beleg Mistrz Łuku, z którym potomek Húrina nawiązał przyjaźń.
Pewnego dnia, gdy serce niespokojnego, młodego szermierza okryła mgła, udał się on pewnym krokiem do króla, od którego zażądał uzbrojenia. Chciał on bowiem wyruszyć na bitwę - czuł się bezużyteczny przesiadając w królestwie i nie pomagając w walkach z Nieprzyjacielem. Przez następne trzy lata obserwujemy jak mroczna strona wojaka zaczyna przejmować nad nim stery. Brał on udział w walkach, w których odznaczał się wielką odwagą i umiejętnościami bitewnymi. Przestał dbać o swój wygląd, a dwór odwiedzał tylko by uzupełnić prowiant i naprawić uzbrojenie. Zyskał wtedy też pierwszego wroga (nie licząc Morgotha i jego wojsk), którym stał się Saeros. Dworzanin był zazdrosny o poważanie jakim cieszył się syn Húrina - początkowo ignorował on zaczepki aroganckiego przeciwnika, jednak nazajutrz, gdy opuszczał gród, nieprzyjaciel stanął mu naprzeciw i znieważył, wyzywając obojętnego Túrina do walki. Utalentowany wojownik, umiejętnościami wysoce przewyższający elfów szybko zdominował rywala, wytrącił mu miecz i tarczę, zerwał z niego ubranie i kazał przed sobą uciekać, godząc pokonanego Saerosa mieczem w pośladki. Chwilę tak uciekał elf przed człowiekiem, aż w końcu żałosny oponent ogarnięty chaosem nie zauważył przepaści i płynącego na jej dnie potoku ze skałami - tak zakończył życie Saeros, do którego śmierci przyczynił się główny bohater. W obawie o konsekwencje ze strony króla, winny zabójstwa postanowił sam wygnać się za granicę królestwa, niesłusznie jak się okazało, bo Thingol uniewinnił przybranego syna słuchając relacji świadków. Długo szukał Beleg uciekiniera w okolicznych lasach, jednak ten przestraszony ale przede wszystkim zły, odszedł za daleko.
Niedługo po swojej ucieczce napotkał w lesie grupę banitów z okolicznych krajów i grodów, przystał do nich, gdyż uważał, że nie zasługuje na więcej. Przybrał wtedy imię Neithan, czyli Skrzywdzony. Nie chciał, by banici znali jego tożsamość, twierdził, że nie ma ona wartości. Wojowniczością i umiejętnościami przetrwania w lesie zaskarbił sobie przychylność rzeźmieszków, którym stał się przywódcą. Po roku od opuszczenia królestwa, w końcu odnalazł Túrina Mistrz Łuku. Oboje bardzo się ucieszyli na to spotkanie, a elfi łucznik, widząc jak nisko upadł jego przyjaciel, namawiał go na powrót do Doriathu, mówiąc o uniewinnieniu przez króla. On jednak związał się z ludem banitów, stał za nimi murem i postanowił, że spędzi z nimi życie na wygnaniu.
Szukając schronienia na zimę, natrafili bandyci na dwóch krasnoludów poślednich - jednego z nich zabili bez słowa strzałem z łuku, drugiego zaś szantażem zmusili do zaprowadzenia do swojego domu. Nie wydawał się już syn Húrina być zwyczajnym młodzieńcem, a raczej zniszczonym wewnętrznymi bitwami wojakiem, który rzadko okazywał litość. Mím, bo tak nazywał się szantażowany krasnolud, zaprowadził kompanię Neithana do swojego domu ukrytego w jaskiniach pod wzgórzem Amon Rûdh. Przez wiele miesięcy Skrzywdzony wraz z pobratymcami i tymczasowo przystającym do nich Belegiem odnosili sukcesy w walkach z orkami Morgotha. Dobra passa nie trwała jednak długo. Wspominałem, jak oprócz Míma, banici napotkali w lesie drugiego krasnoluda, którego zastrzelili z łuku, był to nie kto inny jak syn krasnoluda, który nigdy nie wybaczył banitom jego zabójstwa. Nawiązał więc niskorosły osobnik w sekrecie porozumienie z orkami, którym wyjawił lokalizację kryjówki wygnańców. Podczas nocnej zasadzki Túrin został pojmany, a banici wybici, Beleg uszedł z życiem i szukał przyjaciela wpierw wśród zabitych, lecz bezskutecznie, pojął wówczas, że poszukiwany przebywa z plugawymi sługami Morgotha. W nocy obudził wycieńczonego Neithana odłamek noża, którym Mistrz Łuku przecinał jego więzy. Elf odnalazł obozowisko orków i wybił wszystkich cichymi strzałami z łuku. Pojmany przywódca obudził się gwałtownie, a ogarnięty nagłym gniewem i strachem, widząc pochylającą się nad sobą w ciemności sylwetkę, rzucił się na domniemanego nieprzyjaciela, wyrwał mu miecz i zabił Belega Cúthaliona, przyjaciela, którego wziął za wroga. Kiedy zorientował się co zaszło skamieniał, ogarnęła go ciemność, żal i złość. Nienawidził się za to co uczynił. Ból ten wyrył na jego twarzy zmarszczki, które nigdy się już nie wygładziły.
W następstwie tych wydarzeń odnalazł Túrin schronienie w Nargothrondzie. Jego naturalnie blada cera była już równie szara, jak jego oczy. Przyjął imię Mormegil, Czarny Miecz, sławny był bowiem z czynów, których dokonał swoim ciemnym ostrzem, przejętym od elfiego przyjaciela po jego śmierci. W nowym, tymczasowym domu, nie bał się wyrażać swojego powątpiewania w dobroć Valarów, Bogów Śródziemia. Twierdził, że opuścili oni ludzi i nimi pogardzają. Jak możemy się domyślać, ze względu na doświadczenie zarówno bojowe jak i życiowe, były przywódca banitów szybko stał się doradcą króla Nargothrondu, Orodretha. W tym kraju zakochała się w Túrinie Finduilas. W jego obliczu i sercu widziała cechy podobne do tych, które powinni mieć najwięksi królowie ludzi. Skryty młodzieniec nie zdradził kobiecie swojej prawdziwej tożsamości, nie wyjawiał skąd pochodził, ani też jak nazywali się członkowie jego rodziny. Sądził, że jego stara osobowość przepadła już na zawsze i nie należy jej powoływać do życia.
Pięć lat po przybyciu wojownika do Nargothrondu, gród ten spustoszył smok Glaurung, któremu Mormegil oczywiście próbował wyjść naprzeciw, ale gad omamił go złym czarem i wyjawił mu, że jego matka i siostra żyją jako niewolnice w Dor-lóminie, rodzinnym domu rodu Húrina. Wciąż będąc pod wpływem czaru zobaczył Túrin jak orkowie wyprowadzają zniewoloną Finduilas z grodu Orodretha. Czarny Miecz zdecydował się pójść na pomoc matce i siostrze. Dalej zaćmiony czarem największego ze sług Morgotha udał się więc do Dor-lóminu.
Przebywszy około dwustu kilometrów bez odpoczynku, podróżnik dotarł do kraju w którym się wychował, okazał się on być zajęty przez Easterlingów, o których wspominałem, że wzięli w niewolę matkę Túrina, Morwenę. Nawiązał kontakt z jednym z niewolników, Sadorem. Obaj Panowie dopiero w trakcie rozmowy zajrzeli do zamglonych wspomnień i odkryli, że za czasów dzieciństwa dziedzica Húrina byli oni przyjaciółmi. Od niego dowiedział się nasz główny bohater, że jego rodzicielka i Niënor odeszły z Dor-lóminu. Żona przywódcy opryszków wyjawiła mu zaś, przymusiwszy ją do rozmowy, że później kobiety uciekły do Doriathu w poszukiwaniu zagubionego Mormegila, którego wcześniej tam wyprawiła Morwena, będąc jeszcze w ciąży z córką. Wciąż pod wpływem czaru smoka Czarny Miecz wybił w pień wielu oprawców. W walkach zginął też Sador. Uznawszy, że matka i siostra są bezpieczne pod pieczą Króla Thingola, władcy Doriathu, wściekły Skrzywdzony postanowił odszukać Finduilas, której głos dalej co jakiś czas słyszał w głowie w chwilach, gdy ogarniał go chaos. Nie długo zajęły mu poszukiwania. Od ludu lasu dowiedział się, że kobieta do której zaczynał czuć coś więcej zginęła przybita przez orków do drzewa włócznią. Nakazał Túrin zaprowadzić się na miejsce jej śmierci, z którego ludzie lasu usypali kurhan. Czarny Miecz ogarnęły wówczas ciemności. Położył się na mogile i zdawało się, że całkowicie uszło z niego życie i pochłonęły go ciemności. Ocknął się kilka tygodni później pod opieką Brandira, jednego z leśnych ludzi.
W międzyczasie Morwena i Niënor przebywały w Doriacie pod opieką króla Thingola. Zdecydowały się jednak opuścić ukryty gród i wyruszyć na poszukiwania utraconego członka rodziny. Dowiedziały się, że ostatnio przebywał w Nargothrondzie, gdzie też wyruszyły. Na miejscu przeżyły szok, gdyż królestwo zostało jak wiemy spustoszone i zajęte przez jadowitego potwora, który zrobił sobie w fortecy leże. Odrażający przeciwnik wyszedł, a raczej wypełzł kobietom naprzeciw. Żonę Húrina zmusił do ucieczki na oszalałym koniu, po czym nigdy więcej już jej nie widziano. Niënor zaś opętał mrocznym czarem i pozbawił pamięci o swojej tożsamości, a także wszystkim co kiedykolwiek znała.
Dochodzimy do momentu historii, w którym po raz pierwszy krzyżują się drogi rodzeństwa (Należy pamiętać, że do tego momentu nigdy się oni nie widzieli, a młoda kobieta nie pamiętała kim sama jest). Opętaną dziewczynę napotyka na terenie Brethilu oddział ludzi, którym przewodził Túrin Turambar, Pan Losu, który przyjął to imię będąc przekonanym, że może zapanować nad swoim życiem. Wziąwszy dziewczynę pod opiekę nadał jej imię Níniel, Dziewczyna we Łzach. Nie zajęło im dużo czasu zakochanie się w sobie. Wkrótce potem, nieświadomi swojego pokrewieństwa, pobrali się, zamieszkali w Brethilu, a uratowana z opresji młódka zaszła w ciążę. Był to najszczęśliwszy czas w życiu Czarnego Miecza z Dor-lóminu.
Rosła w międzyczasie wściekłość smoka z Nargothrondu. Postanowił on wyruszyć naprzeciw Túrinowi. Wojownik przygotował zasadzkę na przeciwnika, zaatakował go z ukrycia i godził boleśnie czarnym ostrzem. Jedno cięcie jednak nie wystarczyło i dobijając Glaurunga, z jego rany trysnęła czarna krew, parząc rękę Turambara i zatruwając jego ciało. Ogarnięty bólem padł Syn Húrina jak martwy. Tak spotkała go Níniel, która nie mogąc czekać na męża w domu wyruszyła za nim na bój ze smokiem. Przekonana była, że jej miłość nie żyje. Wtem wstrętne smoczysko wydało z siebie ostatnie słowa - smok wyjawił Niënor prawdę o jej tożsamości, którą wcześniej jej odebrał. Uświadomił ją, że pokochała własnego brata. Załamana dziewczyna, nie mogąc pogodzić się z utratą ukochanego zakończyła swoje życie rzucając się w pobliską przepaść.
O stracie ukochanej i noszonego przez nią dziecka dowiedział się Túrin od byłych kompanów z wojska Brethilu. Najgorsza z wieści wprawiła mężczyznę w taki obłęd, że nie widział więcej mąż Niënor swojego miejsca na świecie. Utwierdził rękojeść czarnego ostrza Gurthanga w ziemii i skoczył na niego kończąc swój żywot Pan Losu.
Tak w skrócie wygląda historia i tragizm postaci Túrina, a także geneza powstania jego losów na piśmie. Moją sympatię "Dzieci Húrina" wygrywają brakiem wymuszonego happy endu. Oczywiście Tolkien mógł pozostawić Niënor przy życiu i zesłać małżeństwu dobre życie, ale nie taka była droga jaką początkowo obrał pisarz i konsekwentnie trzymał się postanowień. Happy end byłby w tym przypadku pójściem na łatwiznę. To najtragiczniejsza z opowieści jakie dane było mi czytać. Wspólna praca J.R.R. Tolkiena i jego syna Christophera nie starzeje się, a wraz z wiekiem na pewno zaskarbi sobie coraz więcej fanów, również dlatego, że do jej rozumienia nie wymaga się znajomości innych pism o dziejach Śródziemia. Jeżeli interesują was losy postaci, których wątków nie dokończyłem lub też chcielibyście poznać całość historii, odsyłam do lektury "Dzieci Húrina". W książce wyjaśnione są dalsze losy zaginionej Morweny i Húrina, a także zawiera ona dużo więcej historii i walk Túrina.